Setki misiów od „cioci Sylwii”

Share on facebook
Share on twitter

[vc_row][vc_column][vc_column_text]

Ogromne worki wypełnione po brzegi misiami, upranymi i przygotowanymi do zabawy, przyniosła do pogotowia ratunkowego Sylwia Łuszcz, mama małej Laury. Przygoda z akcją zbierania podarunków dla maluchów zaczęła się od zabawek córki, które przeznaczyła na upominki. Swoim pomysłem zaraziła bliskich i przyjaciół, a nawet obce osoby, a rozmiar sukcesu naprawdę robi ogromne wrażenie. Teraz misie trafią do karetek, poradni chirurgii dziecięcej, ambulatorium pogotowia, a część pogotowie przekaże szpitalowi na Oddział Dziecięcy.
 – W domu nie brakowało emocji, bo co ktoś przyniósł worek z zabawkami to moja córka od razu do nich biegła, cieszyła się, podziwiała. Ale jak to 20-miesięczny maluszek, bez trudu zaraz zwracała uwagę w inną stronę, więc z oddaniem zabawek nie było najmniejszego problemu. Mówiłam jej zresztą, że to dla innych dzieci – mówi mama Laury. – Szybko doceniłam potęgę internetu, a dokładnie mediów społecznościowych, bo to właśnie tam pokazywałam pierwsze sukcesy. Nagle okazało się, że ludzi mających wrażliwe serca nie brakuje. Oczywiście, że w wielu domach są zbędne zabawki i ludzie chętnie się ich pozbywają, ale wyrzucić
to nie sztuka. Trzeba dużego zaangażowania, by je wyprać, zszyć, wyprasować kokardki, przyszyć guziczki itd. To jest sporo pracy, nie mówiąc już o znalezieniu chwili, żeby zabawki przywieźć do mnie. Naprawdę rodzin chcących sprawić przyjemność innym dzieciom jest mnóstwo – mówi pani Sylwia.
 Dyrekcja mieleckiego pogotowia była pod ogromnym wrażeniem akcji: – Dziękujemy pani Sylwii, bo jej pomysł, chęci, postawa, podejście naprawdę zachwycają. Przede wszystkim także charyzma i energia, bo w trzy tygodnie zabrać tyle zabawek dla nas, a oprócz tego podarunków dla Domu Dziecka w Skopaniu to jest nie lada wyczyn – mówi dyrektor pogotowia Paweł Pazdan.
 Jak mówi dyrektor ds. lecznictwa Wojciech Burkot, zabawki, które wyglądają niepozornie i z założenia mają tylko poprawiać nastrój, tak naprawdę spełniają dużo ważniejszą rolę. – Stres niestety ma znaczący i negatywny wpływ na cały organizm, potrafi nie tylko utrudnić kontakt z pacjentem, co ma wpływ na proces diagnozowania, ale również potrafi pogorszyć stan chorego. Jeśli w jakikolwiek sposób można pacjenta odciążyć psychicznie, uspokoić, a więc szybciej zdiagnozować i zniwelować negatywny wpływ stresu zawsze trzeba to robić. Zwłaszcza w przypadku takiego chorego jak dziecko, wrażliwego, nie do końca rozumiejącego co się dzieje. Można powiedzieć, że taka akcja to nie tylko zabawa mikołajkowa, ale również wspomaganie procedur medycznych – mówi lek. Wojciech Burkot.

[/vc_column_text][imedica_image_gallery images=”8145,8146,8147″][/vc_column][/vc_row]

Skip to content